- Drukuj
- 13 paź 2014
- TAM BYLIŚMY
- 7005 czytań
Na cmentarzach w Rymaczach i Bindudze
26 października 2010 roku do wsi Rymacze na Ukrainie zjechali członkowie Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia, członkowie Stowarzyszenia „Pamięć i Nadzieja”, przedstawiciele Środowiska Chełmskiego Żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji Armii Krajowej, oraz funkcjonariusze Nadburzańskiego Oddziału Straży Granicznej im. 27 Wołyńskiej Dywizji AK.
Na cmentarzu została odprawiona msza polowa przez proboszcza z Dorohuska ks. Antoniego Świerkowskiego wraz z księżmi z Kowla i Łucka. We mszy uczestniczył także prawosławny kapelan NOSG Adam Weremijewicz.
Pod krzyżem i tablicą złożono wieńce i zapalono znicze. W imieniu 18 osobowej grupy Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia kwiaty złożył prezes – Wiesław Kostrobała. Prezesuje on Towarzystwu w Chełmie od jego początków, czyli od 1993 roku.
Po mszy i wspólnej fotografii grupy udały się do Zamłynia na zaproszenie ks. Jana Burasa, gdzie powstaje centrum spotkań młodzieży polskiej i ukraińskiej.
Po drodze mija się teren na którym leżała wieś Kupracze. Centrum powstaje na terenach podworskich, gdzie niegdyś funkcjonowało sanatorium i mieszkali lekarze (w drugim budynku). Teren jest piękny i zalesiony. Na zewnątrz zorganizowano poczęstunek.
Stamtąd po grząskim terenie droga prowadziła już tylko do Bindugi – kolejnej nie istniejącej już na mapie wsi (2 km stamtąd znajduje się Dubienka). Jednak spory odcinek drogi trzeba było przejść na piechotę.
- W marcu 1940 roku Ruscy nas wywieźli a całą wieś, dużą wieś, zniszczyli. Tu był duży cmentarz ale został zniszczony. Wojsko chciało nam ten teren wykarczować ale nie zgodziliśmy się, bo baliśmy się, że rolnicy nam go zaorzą. Była tu tablica z nazwiskami partyzantów ale została rozbita. W jej miejsce zacementowaliśmy granitową tablicę, niestety nazwisk nie odtworzyliśmy, postawiliśmy krzyż. Tak naprawdę żołnierze są pochowani trochę wyżej, na pagórku. Tu gdzie stoimi to teren parafialnego cmentarza – powiedziała Pani Sabina Kupracz z domu Bajkiewicz.
- Rozebrano wszystko, nie ostał się nawet płot. To były nowe domy, bo po I Wojnie Światowej zachowały się jedynie 2, więc wszystko inne było nowe, wszystko to rozebrano i przewieziono. Potem to wróciło i się ostało aż do rzezi wołyńskiej. Stał tu kościół i szkoła siedmioklasowa między Wysockiem i Bindugą, by mogły do niej uczęszczać dzieci obydwu narodowości. Nie było problemów, wieś była mieszana. Był dwór, Dom Ludowy, orkiestra dęta, dziś tylko pozostały drzewa owocowe. W Wysockiem mieszkało 6-8 polskich rodzin i stała tam cerkiew. W Bindudze przeważali Polacy. Wywieźli nas wszystkich bez względu na narodowość – kontynuowała Pani Kupracz wraz z inną kobietą.
Cóż w Rymaczach nie przetrwał i polski kościół. Niezmiennie przepływa przez okolice rzeka Hapka, która zapewne pamięta moich dziadków, którzy tam się urodzili (Kupracze).
Źródło: http://www.lc24.h2.pl/index.php/wiadomoci/wiadomoci-z-regionu/1923-na-cmentarzach-w-rymaczach-i-bindudze